Reklama Ewa Minge wiele czasu poświęciła na przekonanie Polaków, że jej oryginalna uroda nie jest efektem operacji plastycznych. Kosztowało ją to sporo nerwów, nie wspominając już o pieniądzach wydanych na prawników. Jak żaliła się w „Pytaniu na śniadanie”: Jest mi przykro, że jestem taka brzydka. Przykro mi, że mam korzenie tatarskie. Przyzwyczaiłam się do tego. Nie jestem ofiarą operacji plastycznych i nieudanych liftingów twarzy, co mi się zarzuca notorycznie. To akurat jest oczywiste dla każdego, kto widział zdjęcia projektantki z jej starszym synem. Takiego podobieństwa nie da się uzyskać w gabinecie chirurgicznym.